wtorek, 22 lipca 2014

Obóz

Ekhem, ekhem!
Ogłaszam wszem i wobec, że od jutra do 4. sierpnia nie ma mnie ze względu na to, że jadę na obóz :3 Po moim powrocie najprawdopodobniej zrobię małe sprawozdanie, bo obóz jest w klimatach japońskich :D Hyhyhy, już się nie mogę doczekać spotkania ze wszystkimi i uzupełnienia zapasów mangowych ^3^
No to do następnego~! c:

"Tyle mang, tak mało miejsca!" :C 

sobota, 12 lipca 2014

[6] Sezon letni 2014

Sezon letni rozpoczął się już w zeszłym tygodniu, a więc najwyższa pora zrobić listę anime, które ja oglądam – dziesięć różnych serii :3 Wiem, trochę tego dużo, sama jestem załamana, kiedy patrzę na mojego MALa, ale aktualny sezon zapowiada się bardzo ciekawie xd 

Aldnoah Zero

            W 1972 misja Apollo 17 odkryła na powierzchni Księżyca bramę czasoprzestrzenną prowadzącą na
Marsa. Wkrótce po tym zdarzeniu wybucha wojna pomiędzy Ziemią a Marsjanami, czego skutki niektórzy przeżywają nawet dziś, po piętnastu latach. I w końcu, po czasie rzekomego „zawieszenia broni”, księżniczka Marsa odwiedza Ziemię w pokojowych zamiarach, aby zakończyć cały konflikt. Wszystko kończy się tragicznie, rozpoczyna się kolejna wojna między planetami.
            Kiedy tylko zobaczyłam, że w tym sezonie wychodzi mecha, musiałam o to zahaczyć. Już po pierwszym odcinku, anime kupiło mnie całkowicie – wojna, konflikty i wielkie roboty, czyli coś co Ushio uwielbia oglądać xd Seria skojarzyła mi się przede wszystkim z Code Geass i miałam nadzieję na coś równie genialnego, dopóki nie zobaczyłam, ile odcinków zostanie wypuszczonych. Zaledwie dwanaście epizodów na całą wojnę? I to, z tego, co zrozumiałam, pokazaną od dwóch stron barykady? Code Geass potrzebowało na to dwóch serii dwudziestoczteroodcinkowych, Gundam SEED – pięćdziesiąt odcinków. Muszę przyznać, że trochę się boję, jak to autorzy zakończą. I jednocześnie mam nadzieję na coś naprawdę dobrego. Obowiązkowo muszę wspomnieć o soundtracku – geniusz. Już w pierwszym odcinku mamy tak epickie kawałki, że wprost nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła przesłuchać pełne wersje OST. Yuki Kajiura i Kalafina jak zwykle powalają!

Studio: A-1 Pictures
Ilość odcinków: 12
Gatunek: wojenne, mecha, dramat, akcja, science-fiction
Dzień, w którym wychodzi: niedziela

Ao Haru Ride

           W gimnazjum Futaba Yoshioka była odtrącana przez koleżanki ze względu na popularność wśród
chłopaków, dlatego wraz z wejściem w progi liceum, postanowiła kompletnie się zmienić. Robi dokładnie wszystko, by nie podobać się chłopcom – z powodzeniem, zresztą. Jednak był czas, kiedy Futaba się zakochała. Wprawdzie nic z tego nie wyszło, chłopak wyjechał zanim cokolwiek się wydarzyło, ale teraz Tanaka staje przed nią ponownie. Z tym, że już nie jest tym samym Tanaką Kou, którego znała. Futaba jest zmuszona zaakceptować, że teraz jest tylko Mabuchi Kou.
            Już trzeci raz zaczynam tę historię – najpierw były skany, później Waneko wydało mangę, a teraz anime. Oczywiście, nie mogłam go sobie odpuścić; jest to jeden z lepszych romansów, z jakimi miałam do czynienia. No, po zaczynaniu tego któryś raz z rzędu można już tym rzygnąć, ale ten początek, kiedy główni bohaterowie są jeszcze w gimnazjum jest tak klimatyczny (te pastelowe kolory!), że nie da się narzekać. Chociaż jako osoba, która najpierw zapoznała się z mangą, muszę nadmienić, że Futaba moim zdaniem ma trochę zbyt dziewczęcy głos, a przynajmniej ja go sobie inaczej wyobrażałam. Z kolei Kou dostał znanego wszystkim Yukiego Kajiego – bałam się trochę, że nam go „stytani”, ale zdolny z niego chłopak i świetnie oddał charakter Kou. Na razie anime wygląda bardzo dobrze, zobaczymy, jak będzie dalej. Zaplanowano tylko dwanaście odcinków, ale jestem pewna, że pojawi się jeszcze druga seria. A i za niedługo wyjdzie film live-action spod szyldu Ao Haru Ride.

Studio: Production I.G
Ilość odcinków: 12
Gatunek: romans, komedia, dramat, okruchy życia
Dzień, w którym wychodzi: poniedziałek

Bakumatsu Rock

            Mamy erę Tokugawa – czasy dumnych samurajów, walk na miecze, pięknych gejsz oraz…
bożyszczy nastolatek, Shinsengumi, którzy zamiast pilnować spokoju, jak to Japończycy mają opisane w książkach do historii, występują na scenie z ich Boskimi Pieśniami… A także Sakamoto Ryouma, który za pomocą swojej gitary próbuje pokazać zaślepionym muzyką rządu ludziom prawdziwego (i przy okazji zakazanego) rocka. Inna sprawa, że dostaje po głowie czym popadnie za każdym razem, kiedy decyduje się na uliczne występy. Czy uda mu się zyskać tak wielkie grono fanów, jak to sobie wymarzył? I czy da radę pokonać popularnych Shinsengumi?!
            Cóż, wzięłam się za to anime tylko i wyłącznie dla beki xD Nie spodziewam się po tym kompletnie nic specjalnego, żadnej dobrej fabuły czy ciekawych bohaterów (chociaż Ryouma jest genialny w swej głupocie), a tym bardziej faktycznie dobrego rocka. Ot, zwykła komedia-parodia w starożytnej Japonii. Moją jedyną prośbą jest nie zrobienie z tego wydumanego dramatu – only comedy! Chociaż i tak nie ręczę, że wytrzymam do końca…

Studio: Studio Deen
Ilość odcinków: 12
Gatunek: muzyczny, komedia
Dzień, w którym wychodzi: środa

Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal


            Nowa odsłona znanych wszystkim Sailorek. Każdy o tym słyszał, każdy zna Usagi, ale nie każdy zna całą historię… Podobnie jak ja. Usagi Tsukino jest zwyczajną czternastolatką, która lubi jeść i
spać (a przy tym jest wiecznie szczupła – spełniła marzenie każdej kobiety!), ale niezbyt dobrze radzi sobie z nauką. Pewnego dnia, kiedy po raz enty spóźnia się do szkoły, potyka się o kota, który później – uwaga – mówi jej, że ma ochronić świat. W międzyczasie pojawia się także zamaskowany mężczyzna, przedstawiający się jako Tuxed Mask.

            Znamy? Znamy! I już po pierwszym odcinku widzę, że będę się przy tym świetnie bawić. No bo to przecież Czarodziejka z Księżyca! W ładniejszej oprawie graficznej, muzycznej (Yasuharu Takanashi – o tak, wiedzą, jak zadowolić widzów!) i tym razem bez fillerów – ja się skusiłam, Wam polecam zrobić to samo. Myślę, że każdy fan M&A powinien znać serię, która w Polsce zrobiła niezłą furorę, kiedy nasz fandom dopiero powstawał.

Studio: Toei Animation
Ilość odcinków: 26
Gatunek: magical girls, komedia, dramat, romans
Dzień, w którym wychodzi: sobota

Gekkan Shoujo Nozaki-kun


            „Sakura Chiyo, 16 lat. Zapytałam chłopaka, czy będzie ze mną chodził, a on dał mi autograf.”
Sakura w końcu zdobyła się na odwagę, by wyznać Nozakiemu miłość, a w zamian dostała jego autograf i posadę asystentki. Do czego? Otóż, jak się okazuje, obiekt jej westchnień jest znanym mangaką, który rysuje shoujo – koleś ze stałym pokerface’m, który bez niczego powie dziewczynie, że widać jej stanik i który kompletnie nie ogarnia sytuacji, w jakiej przez niego znalazła się Sakura, jest twórcą jednej z najbardziej poczytnych mang shoujo, kochanej przez dziewczyny. Można? Można.

            Zapowiada się komedia sezonu. Już na pierwszym odcinku śmiałam się jak wariatka i mam nadzieję, że ten stan utrzyma się do końca anime. Koniecznie obejrzyjcie!

Studio: Media Factory
Ilość odcinków: 12
Gatunek: komedia, okruchy życia, romans
Dzień, w którym wychodzi: poniedziałek

Glasslip

            Jedno z najładniej zrobionych anime tego sezonu – studio P.A.Works znowu odwaliło kawał dobrej
roboty od strony technicznej. Jak się ma fabuła? Cóż, w pierwszym odcinku mamy zaledwie wprowadzenie, poznajemy wszystkich bohaterów, a jest ich aż szóstka – trzy dziewczyny i trzej chłopcy, w tym jeden zupełnie nowy w szkole/mieście, który najwyraźniej trochę namiesza w ich spokojnym życiu. W opisie na MALu mamy także podane, że główna bohaterka marzy o tym, by tworzyć dzieła ze szkła – pomysł ciekawy, bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że zostanie rozwinięty.
Oczywiście, jest to głównie romans, co jest widoczne już w pierwszym odcinku. Od razu na pierwszy rzut oka widać, kto jest w kim zakochany i nietrudno wysnuć teorie na temat, jakie pary się utworzą. Ja swoje już oczywiście wymyśliłam i cóż… jeśli będzie tak, jak myślę, to zapowiada się kolejne schematyczne romansidło. Chociaż bardzo mnie ono zaciekawiło, bo w końcu tak naprawdę każdy ma szansę się z kimś zejść – teraz tylko pozostaje pytanie, czy twórcy wymyślą coś oryginalnego dla każdej pary.

Studio: P.A. Works
Ilość odcinków: 13
Gatunek: romans, okruchy życia
Dzień, w którym wychodzi: czwartek

Rail Wars!


            Fanserwis, fanserwis i jeszcze raz fanserwis. Ale dobra, może od początku. Rzecz dzieje się w alternatywnym świecie, gdzie Japonia nie sprywatyzowała swoich kolei i wielu ludzi pracuje/chce
pracować w Narodowych Kolejach Japońskich. Jedną z tych osób jest Naoto Takayama – zwyczajny chłopaczek, który szczęśliwie dostaje się na kurs (albo do jakiejś specjalnej szkoły, whatever), mający przygotować go do tejże pracy. Tam poznaje porywczą (tsundere) Aoi Sakurai, cycatą (moe) Harukę Koumę oraz zabawnego (głupka) Shou Iwaizumiego. O ile tego ostatniego z miejsca polubiłam, tak resztę (z Naoto włącznie) niespecjalnie – najbardziej oklepane postaci, jakie mogły być (Shou też, ale to jest ten typ bohaterów, których się mimo wszystko lubi xd).
            Póki co, Rail Wars! dupy nie urywa. Fabuły na razie właściwie nie ma (coś mi się kojarzy, że pojawi się „ten zły i okropny, który zagraża wszystkiemu”), ale za to są cycki. Zobaczymy, co z tego wyniknie, na razie śmiem twierdzić, że nic nadzwyczajnego.

Studio: Pony Canyon
Ilość odcinków: ?
Gatunek: akcja
Dzień, w którym wychodzi: czwartek

Sword Art Online II

            …Czyli o tym, że dodanie „II” do tytułu poprzedniego sezonu nie zawsze jest dobrym pomysłem. I
że można mieć dość serii, jeszcze zanim obejrzy się pierwszy odcinek.
            I nie, to nie był żart. Wszyscy znają i albo kochają, albo nienawidzą SAO, większość obu stron zapewne zamierza obejrzeć i ten sezon. Ja zaliczam się raczej do tych, którzy ową serię nie uważają za nic specjalnego, a postanowiłam ogarnąć także drugi część w nadziei, że może twórcy zdołają chociaż w niewielkim stopniu poprawić moje mniemanie o tym tytule. I pierwszy odcinek wyszedł im bardzo dobrze, był ciekawy, miał klimat (chociaż urocze scenki typu: „Chcę być z tobą na zawsze” mogli sobie darować, naprawdę) i zapowiada ciekawy rozwój akcji. Tym razem przeniesiemy się w świat broni palnej, w której zdarzyły się dziwne rzeczy – czołowi gracze nagle giną w prawdziwym świecie. Przypadek? Czy może te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Mnie to zaciekawiło. Ale… pierwszy odcinek pierwszej serii SAO także był świetny i zapowiadał dobre dark fantasy, a wyszło… no, nic ciekawego. Ale pożyjemy, zobaczymy.
            A co do tytułu jeszcze – adekwatniejsze byłoby wzięcie po prostu tytułu gry, wokół której wszystko się kręci. Gun Gale Online. Bo tym razem z mieczami raczej mieć do czynienia nie będziemy.

Studio: A-1 Pictures
Ilość odcinków: 24
Gatunek: akcja, fantasy, romans
Dzień, w którym wychodzi: sobota

Tokyo Ghoul

            Dark fantasy, czyli coś, co Ushio lubi C: Czekałam na to parę tygodni, nie czytałam mangi, żeby nie
zepsuć sobie seansu i… oj tak, to będzie dobre anime. Akcja toczy się w Tokio, które jest aktualnie nawiedzane przez tak zwane „Ghoule” – potwory, jedzące ludzi. Wszędzie o nich głośno, jest już wiele ich ofiar, ale ani jednego nie złapano… Kaneki Ken jest najzwyczajniejszym w świecie nastolatkiem, który ponad wszystko uwielbia czytać książki. Po jakimś czasie przyglądania się pewnej pięknej kobiecie, udaje mu się umówić z nią na randkę, co niestety ma katastrofalny dla niego skutek. Kaneki sam staje się potworem. Cóż, po pierwszym odcinku można stwierdzić, że nasz główny bohater jest taką ofermą życiową (bo w istocie jest), ale ja go polubiłam – być może przez to, że mam tendencję do współczucia słabym postaciom (aka. ciotom). Jego przyjaciel też wydaje się być zabawną postacią i chyba domyślam się, jaka będzie jego rola w anime…
            Pomysł bardzo przypadł mi do gustu, mam wrażenie, że przez swoją brutalność zdobędzie tak wielu fanów jak Shingeki no Kyojin, o ile nie spieprzą wersji animowanej, oczywiście. Osobiście jestem bardzo ciekawa, co Kaneki zrobi z tym, kim nagle się stał i w jakim kierunku potoczy się fabuła. Na dodatek słyszałam, że nasz główny bohater później nieźle przykoksi. Chyba jednak zerknę do mangi…

Studio: Studio Pierrot
Ilość odcinków: ?
Gatunek: akcja, tajemnice/zagadki, horror, psychologiczny
Dzień, w którym wychodzi: piątek

Zankyou no Terror

            Anime, którego hasłem przewodnim jest: „Pociągnij za spust i skończ z tym światem”, a tematyką terroryści – prawdziwa rzadkość wśród japońskich animacji. A wkraczają w ten sezon z wielkim hukiem,
dosłownie. Tokio nawiedza atak terrorystyczny, w wyniku którego Tokyo Tower zostaje totalnie zniszczone, ludzie pogrążają się w panice, a jedyną poszlaką dla bezradnej policji jest tajemniczy filmik z dwójką chłopaków w maskach… Bohaterowie są ciekawi i tajemniczy – Arata „Nine” Kokonoe oraz Toji „Twelve” Hisami to nowi uczniowie, dwa skrajne przeciwieństwa. Ten pierwszy jest chłodny, skryty i inteligentny, najwyraźniej nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiony do innych ludzi, drugi z kolei – wesoły, z pozoru dziecinny i bardzo energiczny – ma w sobie coś z psychopaty. Już po pierwszym odcinku stał się moim faworytem. Jest też Risa Mishima – dziewczyna, nad którą znęcają się jej rówieśniczki. Póki co bardzo mało o niej wiemy (tak samo jak w przypadku chłopaków), ale wygląda na bardzo ciekawą postać.

            Na to anime czekałam bardzo długo – trailer tak mnie zachwycił, że Zankyou no Terror z miejsca stało się moim faworytem sezonu. Naprawdę wiele się po tej serii spodziewam i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie – z Watanabe Shinichiro jeszcze nie miałam jako takiego do czynienia (Samurai Champloo powoli oglądam, a Cowboy Bebop na razie w planowanych), ale sądząc po dobrych opiniach, nie ma się o co martwić. Grafika… cudo – można powiedzieć, że się zakochałam (w Tojim, ofc xD). Animacja solidnie zrobiona, projekty postaci są szczegółowe, a przy tym bohaterowie nie mają żadnych odstrzelonych fryzur – są po prostu normalni. No i muzyka – nie mogę się doczekać na pełne OST w kompozycji Yoko Kanno i oczywiście full wersji openingu. Trigger w wykonaniu Yukiego Oozakiego (z zespołu Galileo Galilei) mnie po prostu urzekło. Moim zdaniem warto obejrzeć chociaż ten pierwszy odcinek.

Studio: FUNimation Etertainment
Ilość odcinków: 11
Gatunek: psychologiczny, thriller
Dzień, w którym wychodzi: piątek

To wszystko xd Napiszcie mi, co wy oglądacie w tym sezonie :3 I jeśli znacie jakieś fajne anime o terrorystach, to mówcie *w* 

środa, 9 lipca 2014

[5] Coś uroczego - Rock na szóstkę

            Niedawno wydawnictwo Waneko rozpoczęło nowy cykl wydawniczy – Jednotomówki Waneko.
Pierwszą mangą z tej serii zostało shoujo autorstwa Kany Watanabe. Cztery różne historie w uroczej oprawie graficznej.

Track no.1

            Pierwsza i zarazem najdłuższa historia to tytułowy Rock na szóstkę. Obraca się wokół licealistki Miyako Kitagawy, która wręcz maniakalnie przestrzega wszelkich ustalonych zasad szkolnych. Dlaczego tak się uparła, by się nie „buntować”? Otóż kiedyś, zmarły już, tata Miyako powiedział jej, że w młodości sprawił mamie mnóstwo problemów, ponieważ podchodził do życia zbyt luźno. Poprosił ją również, żeby nie poszła w jego ślady i była grzeczną dziewczynką. I faktycznie, udało jej się zostać odpowiedzialną uczennicą, ale z jednym małym wyjątkiem. Miyako, jak się okazuje, odziedziczyła po tacie ogromną miłość do gitary i muzyki rockowej, mimo że zakładanie zespołów w jej szkole jest surowo zabronione. Jej pozornie poukładane życie nagle obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy zostaje przyłapana w czasie grania w szkole na gitarze przez Azumę Kotaro. Ten szantażuje ją proponuje jej umowę – jeśli Miyako dołączy do jego zespołu, on automatycznie skasuje nagranie. Ale czy to na pewno takie zUe i niewłaściwe, jak się dziewczynie wydaje?
            Cóż, trzeba przyznać szczerze, że postać Miyako i jej twarde trzymanie się zasad jest przesadzone – nie znam ani jednej osoby, która robiłaby dokładnie wszystko według ustalonych reguł (Spódniczka ponad
kolana? Toż to barbarzyństwo!), bo tata powiedział, że tak trzeba. Trochę mnie ta naiwność przeraziła, ale mimo wszystko nasza główna bohaterka jest sympatyczną osóbką. I inteligentną, a to się w shoujo baaardzo liczy. Azuma – buntownik ze stalowym pokerface’m – jest naprawdę fajnym bohaterem, chociaż trudno powiedzieć, że w jakiś sposób oryginalnym (ciągle się śmieję z tego „buntownika” – kto czytał, ten się domyśli, dlaczego). Podobnie jest z ostatnim członkiem ich zespołu, perkusistą Yoheiem Nishio, którego jednak polubiłam najbardziej. To było do przewidzenia: uroczy, zabawny, a do tego perkusista! Oczywiście, że go uwielbiam. Co z tego, że jest postacią drugoplanową.
            Oczywiście, mamy tutaj także mały romansik, ale jest poprowadzony w taki sposób, by czytelnik nie rzygnął tęczą. Subtelny i uroczy.

Track no.2

            Następną historią jest Hanako z ławki obok, która spodobała mi się najbardziej. Zdecydowanie
różni się klimatem od trzech pozostałych – jest melancholijna, można powiedzieć, że wręcz smutna. Główny bohater (bezimienny, tak przy okazji) wspomina pierwszy dzień w liceum, kiedy to pomylił godziny i przyszedł wcześniej na akademię. Godziny pomylił on i jeszcze jedna osoba – dziewczyna, którą nasz bohater nazwał Hanako (bo tak nazywa się jego pies). Dziewczyna, z którą jedynie się przywitał i nigdy więcej nie zamienił z nią ani słowa. Hanako podobno umarła.
            Bohater nie znał jej właściwie w ogóle, nie wiedział, jak ma na imię, nie potrafił sobie przypomnieć nawet jej twarzy, a na jej pogrzeb nie poszedł. Ale wciąż o niej pamiętał. Nie zapomniał o Hanako z ławki obok.
            Jest to opowieść bardzo klimatyczna, nieco smutna – autorka na zmianę przeplatała teraźniejszość z wspomnieniami bohatera, co dało naprawdę dobry efekt. Osobiście uważam Hanako z ławki obok za najlepszego one-shota zawartego w tomiku.

Track no.3

            Troje do kochania to, jak podpowiada tytuł, one-shot, w którym mamy do czynienia z trójkątem miłosnym. Haruichi Maruya, Natsuo Naoto oraz Shusuke Nishikaze są przyjaciółmi z dzieciństwa – dwaj
chłopcy i jedna dziewczyna, wiadomo, co z tego może wyniknąć. I co właściwie wynikło. Już na samym początku Haruichi wyznaje Natsuo, że ją kocha, ona automatyczne go odrzuca i oznajmia, że jest zakochana w Shusuke. On z kolei powiadamia ich, że od trzech dni ma dziewczynę. No i zaczynają się małe problemy.
Natsuo postanawia „odzyskać Shu”, a Haruichi… jej kibicuje. Właśnie za tę postawę bardzo go polubiłam (inna sprawa, że jest przeuroczy), Shu także jest całkiem ciekawą postacią. Z Natsuo już niestety sprawa wygląda trochę inaczej – w pewnym momencie zaczęła mnie denerwować, ale na szczęście mieści się w ramach względnie normalnej bohaterki shoujo. Muszę jeszcze nadmienić, że dziewczyna Shu, mimo że pojawiła się tylko kilka razy, bardzo przypadła mi do gustu. Chętnie przeczytałabym osobną historyjkę o niej i Shusuke.

Track no. 4

            Nadszedł czas na ostatnią opowieść – Czemu wciąż go obserwuję?. Hazuki Nakano od jakiegoś czasu ciągle obserwuje kolegę z klasy, Yotę Murakamiego. Uzasadnia to tym, że chłopak ma blond włosy, które się po prostu rzucają w oczy – ale czy na pewno chodzi tylko o to? Jak się zapewne domyślacie, nie, ale cii, to wyjdzie dopiero w czasie czytania! (Nikt mi nie wmówi, że to był spoiler.) W każdym bądź razie,
jest to kolejna urocza historyjka, ale tym razem o odkrywaniu swoich uczuć i uświadamianiu sobie, co to jest ta cała miłość. Mnie to przypadło do gustu, a na końcu aż parsknęłam śmiechem.
            Yota jest nieco głupawy, ale (znowu!) słodki – no jak można takiego nie lubić? Nie da się! Hazuki z kolei jest bardzo fajną dziewczyną, która mówi prosto z mostu. Jest bezpośrednia i to mi się podoba.

Last Track

            Rock na Szóstkę jest pierwszą mangą Kany Watanabe i muszę przyznać, że jak na początek kariery mangaki, spisała się doskonale – jej historie są schematyczne (poza Hanako z ławki obok), ale bardzo przyjemne i nie irytują przesadzonymi dramatami albo bohaterkami, które by tylko ryczały. No i kreska. Wspaniała po prostu! Autorka ma uroczy styl – dziewczyny są śliczne, chłopcy przystojni (moim faworytem wśród męskich bohaterów został Nishio z pierwszego one-shota). Projekty postaci są w miarę szczegółowe, tła może nie są jakieś wybitne, ale solidnie zrobione – i owszem.
            Waneko ani razu nie zawiodło mnie w kwestii wydania żadnej mangi – tak jest i tym razem. Format jest trochę większy niż standardowo, dzięki czemu rysunki Kany Watanabe mają okazję zaprezentować się w pełnej krasie, mamy obwolutę (bardzo ładną, swoją drogą, zachęca do kupna), a i tłumaczenie bardzo mi się podobało – niektóre teksty zasługują na wpisanie do złotej księgi cytatów czy czegoś tam jeszcze!
            Rock na szóstkę jest lekturą idealną na pochmurne/ponure/gorsze dni – zapewniam, że od razu poprawi Wam się humor! Mimo że chyba już wyrosłam z typowych shoujo, tę mangę czytało mi się bardzo dobrze – polecam przede wszystkim dziewczynom, ale może znajdzie się także jakiś pan, któremu prace Kany Watanabe przypadną do gustu.

            Informacje:
            Autor: Kana Watanabe
            Wydawnictwo PL: Waneko
            Rok wydania: 2014
            Ilość tomów: 1
            Gatunki: shoujo, romans, okruchy życia, komedia
            
            Fabuła: 7/10
            Bohaterowie: 7/10
            Grafika: 9/10
            Ocena ogólna: 8/10

Kto tak jak ja cieszy się, że pada? ^w^ Już myślałam, że umrę przez ten nadmiar ciepła >.>
Swoją drogą, zdjęcia mojej półki dodane! :3
A już w piątek (ew. sobotę) dodam listę anime z tego sezonu, które oglądam, wraz z opisami pierwszych odcinków :D 

wtorek, 1 lipca 2014

[4] Yaoistki

Wakacje zaczęły się już na dobre, a ja ciągle czekam na ogłoszenie listy
przyjętych do liceum xD I czasie czekania, postanowiłam napisać
notkę o yaoistkach. Przy okazji, zapewniam, że nie pojawią się tu
żadne yaoi hard, moje oczy by tego nie zniosły xp
Enjoy!

           Yaoistka to termin powszechnie znany – dziewczyna-mangowiec, która lubuje się w rysunkowym
gej-porno i potrafi shipować facetów w każdym anime (kogoś ominęła przyjemność oglądania wspaniałych artów Levi x Eren?). Tak moim zdaniem kojarzy się ten termin. Jak to wygląda w moich oczach? Nno, z racji tego, że większość moich kumpel-mangowców to yaoistki (które, swoją drogą, dzielnie próbują mnie przekonać, że yaoi jest zajebiste… średnio im to idzie, moja bariera anty-yaoi trzyma się całkiem nieźle xd), musiałam się jakoś przystosować. Tak, jestem dziewczyną, jestem mangowcem i nie lubię yaoi – zdziwienie? Nie żebym była nietolerancyjna, niespecjalnie mnie obchodzi, kto jaką ma orientację, dopóki się z tym przesadnie nie afiszuje, ale nie znaczy to, że muszę lubić to oglądać. Tym bardziej jeśli jest to rysunkowe porno – przepraszam, jakoś mnie to nie jara.
            Ale jak się żyje z yaoistkami na co dzień, to trudno ominąć te tematy. Zresztą, TO JEST WSZĘDZIE. Pewien art z FMA Kimblee x Miles zostanie mi w pamięci na zawsze… Uraz do końca życia.
„Nie zawsze wysyłam ci yaoi, ale gdy już to robię, jest to większość linków” (~Tsu, z rozmów z Ush). Ostatnio dowiedziałam się, że kumpela wysyła mi yaoi nie dlatego, że się jara, ale przez to, że śmiesznie reaguję. Bardzo mnie to podniosło na duchu. BARDZO. No ale jak ja mam reagować na art z ulubionym bohaterem z anime shipowanego z inną, męską oczywiście, postacią? To boli w oczy, one krwawą! Chociaż i tak najlepiej moje reakcje ukazuje ten screen miny Hisoki z HunterxHunter:
A kiedy już minie faza rozpaczania nad tym, co się zobaczyło, trzeba jakoś opieprzyć wspaniałomyślną kumpelę! Nawet jeśli to kompletnie nic nie daje ;_;
            Chociaż muszę przyznać, że nawet jeśli yaoi jak nie lubiłam, tak dalej nie lubię (może nawet moja awersja do tego gatunku się pogłębiła), to nie mam kompletnie nic przeciwko shounen-ai. Miłość to miłość i o ile nie muszę oglądać/czytać nie mniej, co bardziej zawstydzających scen, to dam radę – Tsu mi świadkiem, że spodobało mi się jej opowiadanie shounen-ai. Co więcej, śmieszą mnie sytuacje w anime, które dla yaoistek mogą być urocze czy coś (na przykład bliźniaki z Ourana - genialni są!).
            ALE. Nigdy w życiu nie będę tolerancyjna wobec dwunastolatek piszczących naokoło, jak to uwielbiają „Hejczoła” albo pairingi takie jak SasuNaru, RoyEd (Boże, broń mnie przed tym!), RinHaru (Free!!), L x Light, Shizaya (Durarara!!) czy inne NezuShiony (No.6). Dla mnie to jakaś paranoja, że
gimbuski (hehehe, wyszło się z gimnazjum, to można xD) chodzą i gadają, jak to chciałyby poznać geja albo – jeszcze lepiej! – być gejem. Miałam to szczęście i nigdy nie rozmawiałam z żadną przedstawicielką tego odrębnego gatunku mangowców (albo nawet ludzi), ale jak widzę na Facebook’u czy innych portalach społecznościowych ich jakże inteligentne komentarze, to zaczynam się zastanawiać, co jest nie tak z tym światem.
            Yaoistki jednak nie mają aż tak łatwo – można się nabawić trwałego urazu na psychice przez pewnego wyrośniętego, starego szoguna z wielkimi wargami i pedalskim śmiechem… Co jest z kolei zabawne dla mnie.
           Jest też odrębna kwestia pewnego anime, wszystkim znanego. Tak, mowa tu o arcypopularnym Boku no Pico. Nie, nie oglądałam i już zapewniłam sobie u przyjaciółki, że jeśli kiedykolwiek z ciekawości zerknę na ten twór szatana, to dostanę patelnią w łeb. Tak na opamiętanie. Nie chcę kolejnego urazu na psychice – widziałam opening, a on tylko utwierdził mnie w
przekonaniu, że to jest chyba najbardziej powalone anime, jakie wyprodukowano. I że lepiej się teko nie tykać przez kij, przez szmatę; tak będzie bezpieczniej dla mnie samej.

            Reasumując: dla mnie są tak naprawdę dwa rodzaje yaoistek – te, które ja znam i lubię, czyli raczej starsze, wiedzące, co to umiar… nie, cofam to, wszystkie są zboczone po równo i pewnie dałyby radę znaleźć coś nawet w yuri, ale umieją mówić o czymś innym i nie mają tak zjechanej psychiki jak te wszystkie małolaty (no, trochę mają, jak każdy mangowiec - bądźmy ze sobą szczerzy xD), te drugie z kolei to gumbuski, jarające się każdym pairingiem („Och, Hejczoł jest taki zajebisty!!!!!11111oneone”), oglądające wszystkie anime z fanserwisem (vide ostatnio popularne Free!!, Kuroko no Basket albo ciągle lubiane Kuroshitsuji) i dla których nie ma czegoś takiego, jak seria bez podtekstów yaoi. Tak, jestem bardzo subiektywna :3

           Zakładam, że tak mniej więcej wyglądałam, kiedy po raz pierwszy natknęłam się na yaoi... No, należy też dodać do tego wielki rumieniec. Och, biedna ja T.T

Piszcie w komentarzach, co Wy sądzicie o yaoistkach i o czym chcielibyście poczytać następnym razem :3