sobota, 4 października 2014

[11] Pociągnij za spust i skończ z tym światem - Zankyou no Terror


            To, że od początku Zankyou no Terror było moim faworytem już wiecie – tematyka terrorystów jest podejmowana w anime niezwykle rzadko, co już na starcie stawiało ten tytuł ponad inne w sezonie letnim. I nie było to jedynie moje zdanie; po pierwszym odcinku większość zaczęła wiązać z tą serią niemałe nadzieje, jednak po kilku tygodniach zdania się podzieliły: jedni uważają ZnT za najlepsze anime nie tyle sezonu, co roku, inni zaś – za największe rozczarowanie roku.


            Pluton (łac. Plutonium) to radioaktywny metal, wykorzystywany w energetyce jądrowej. Nawet najmniejsza ilość tego pierwiastka jest zabójcza dla człowieka, zaś kilogram plutonu może wyzwolić taką energię jak wybuch 20 tys. ton trotylu (materiał wybuchowy). Nie brzmi to zbyt
optymistycznie, prawda? A teraz pomyślcie, co by się stało, gdyby taki właśnie metal skradziono z fabryki zajmującej się różnymi radioaktywnymi sprawami. Na pewno nic dobrego. A właśnie od takiego wydarzenia rozpoczyna się Zankyou no Terror. Odpowiedzialni za tę kradzież pozostawiają jedną wiadomość – VON.

            Jakiś czas po tym zdarzeniu dochodzi do kolejnego incydentu, tym razem jest on jednak o wiele bardziej widowiskowy i raczej trudno ukryć go przed ludźmi – Tokyo Tower zostaje kompletnie zniszczone w wyniku ataku terrorystycznego. Dla policji jedyną wskazówką zdaje się być filmik zamieszczony w internecie przez dwóch chłopaków w maskach, nazywających siebie Sfinksami. Zadają oni śledczym zagadkę, rozwiązania której podejmuje się tylko były detektyw, Shibazaki.
            Anonimowość chłopaków nie trwa jednak zbyt długo. Wkrótce po pierwszej akcji natyka się na nich najmniej powołana osoba. Lisa Mishima, licealistka, nad którą znęcają się rówieśniczki, zobaczyła w terrorystach kolegów ze szkoły. Nine i Twelve stawiają przed nią ultimatum – przyłącza się do nich albo ginie w wybuchu wieży. Odpowiedź Lisy jest chyba dla wszystkich oczywista.
            W tym miejscu mogę zapewnić, że to jedynie zalążek, prolog całej fabuły, a wszystkie
motywy, jakimi kierują się nasi bohaterowie i ich cele są bardzo niejasne. Poszczególne kwestie stopniowo się wyjaśniają, wprawiając widza w coraz większe osłupienie, dochodzą kolejne postaci, kilka zwrotów akcji. Niektórzy mogą pomyśleć, że jedenaście odcinków to za mało na coś takiego, ja tymczasem uważam, że taka ilość czasu jest w zupełności wystarczająca – Shinichiro Watanabe miał zaplanowaną całą fabułę od początku do końca, dlatego też nie uświadczymy tu żadnych niedokończonych spraw.

            Bohaterowie są nieziemsko ciekawi i wcale nie tacy, na jakich wyglądają w pierwszym odcinku. Pisałam w przeglądzie anime z sezonu letniego, że Twelve ma w sobie coś z psychopaty – po obejrzeniu całości, odwołuję to stwierdzenie. I wcale nie znaczy to, że ta postać pogorszyła się wraz z rozwojem akcji: wręcz przeciwnie – nabrał głębi i zyskał ode mnie jeszcze więcej sympatii. Choć pewnie znajdą się osoby, którym niespecjalnie się to podoba. Nine zaś
nie sprawia wrażenia miłego czy przyjacielskiego, jednak jest intrygujący i równie tajemniczy – jeśli nie bardziej – co Twelve. Inteligentny, można się nawet pokusić o nazwanie go „geniuszem”. To on konstruuje bomby jako Sfinks. Obaj mają niezbyt ciekawą przeszłość, która pozostaje tajemnicą prawie do końca serii, a jej rozwiązanie jest przełomowe. Następna jest Lisa – ona akurat wypada nie mniej, co bardziej blado na tle Sfinksów. Nieporadna, wiecznie niezdecydowana, nie potrafi się nikomu postawić albo chociaż się obronić. Tak właśnie wygląda główna heroina Zankyou no Terror. W moim odczuciu jest to postać, której się nie cierpi albo jest po prostu obojętna – mnie nie irytowała aż tak, można powiedzieć, że nawet zdobyła trochę mojej sympatii, ale nic poza tym (inna sprawa, że ponad 90% postaci, z którymi się zetknęłam mnie nie denerwują – jestem naprawdę bardzo tolerancyjna). Shibazaki – główny, można by powiedzieć antagonista, chociaż należy do „tych dobrych”, jest równie ciekawym bohaterem, co nasi terroryści. Sympatyczny i, tak jak większość osobników tutaj, bardzo inteligentny. To on bierze na swoje barki rozwiązanie wszystkich zagadek, zadawanych przez Nine’a i Twelve, ale nie tylko. Jego śledztwo sięga o wiele głębiej i to on właśnie odpowiada na wszystkie pytania, które stawia sobie widz. No i w końcu – Five. Druga ważna kobieta, która również nie zdobyła wielu pochlebnych opinii. Jest ona jednak o wiele bardziej złożoną postacią od Lisy i, jak widać po jej „imieniu”, ma coś wspólnego z Nine’em i Twelve'em.

            Myślę, że nie trzeba nic dodawać: jak widać, bohaterowie mają dobrze zarysowane charaktery (poza Lisą).
            Grafika – to jest istne cudo, które widać dosłownie na każdym kroku. Projekty postaci, tła, animacja. Wszystko! Naprawdę polecam oglądać Zankyou no Terror w jak największej rozdzielczości – naprawdę jest różnica. Nie ma żadnych, nawet najmniejszych uchybień; już sama strona techniczna zachęca do obejrzenia.
            Muzyka – kolejna mocna strona tego anime. Yoko Kanno naprawdę wspaniale się spisała, komponując utwory, idealnie pasujące do tematyki i klimatu Zankyou no Terror. Uwielbiam każdy soundtrack z osobna i jestem w stanie słuchać ich na okrągło. Opening uważam za najlepszy ze wszystkich, które zaprezentowały nam serie z tego sezonu. Co więcej, pierwszy raz spotkałam się z piosenkami w języku islandzkim w anime. Tak, dokładnie, islandzkim. Intrygujące, prawda? A co ważniejsze – ma to ścisły związek z fabułą serii. Jedna piosenka jest w stanie doprowadzić mnie do łez przez swój tekst. Coś pięknego.
            Zdaję sobie sprawę, że moja ocena może być (ale nie musi!) nieco zawyżona z tego względu, że od początku byłam do tego tytułu entuzjastycznie nastawiona i ciężko mi wychwycić jakiekolwiek błędy (moim zdaniem ich nie ma, naprawdę nie rozumiem, co się tym wszystkim hejterom nie podoba i dlaczego uważają ZnT za rozczarowanie). Dla mnie to wciąż seria, którą określenie „świetna” to zdecydowanie zbyt mało. To jedno z niewielu anime, przy których serce dosłownie mocniej mi zabiło w pewnym momencie – budowanie napięcia level hard. Gorąco polecam!

            Informacje:
            Studio: FUNimation Etertainment
            Rok emisji: 2014
            Ilość odcinków: 11
            Gatunki: thriller, psychologiczny, dramat

            Fabuła: 10/10
            Bohaterowie: 9/10
            Grafika: 10/10
            Muzyka: 10/10

            Ocena ogólna: 9/10

Trochę się zastanawiałam, czy zacząć od hejtów, czy ołtarzyków, ale ostatecznie padło na ołtarzyk xd Tak, kocham to ♥ xd
I błagam Was nie oglądajcie pierwszego odcinak ZnT po polsku! A tym bardziej nie na shindenie (jak zobaczycie, że "upload tylko dla Shinden" od razu wyłączajcie) - tłumacze zwalili sprawę i przetłumaczyli coś, co do samego końca anime powinno zostać niewyjaśnione. To Wam naprawdę zniszczy cały seans.
Cieszę się, że obejrzałam początek pierwszego odcinka jeszcze raz - tym razem po pl - i mogę Was teraz ostrzec m(_ _)m