ALS
(stwardnienie zanikowe boczne) to choroba polegająca na stopniowym zwiotczeniu
mięśni, od kończyn aż po układ oddechowy, która, od trzech do pięciu lat po
wystąpieniu pierwszych objawów, prowadzi do śmierci. Jak dotąd nie znaleziono
na nią leku, ale jest możliwość przeżycia wielu lat dzięki wentylatorowi, który
zastępuje choremu układ oddechowy. Jego jedynym, ale bardzo poważnym minusem
jest to, że będąc podłączonym do tego urządzenia, można się komunikować ze
światem zewnętrznym tylko za pomocą komputera.
Sawada Takuto jest studentem, który mimo
usilnych starań nie potrafi znaleźć pracy. Po tym, jak zbuntował się przeciwko
swoim rodzicom i nie poszedł na medycynę, jak oni tego chcieli, został
zepchnięty na „dalszy plan” na rzecz swojego młodszego brata – Rikuto. On sam
nie stara się tego w żaden sposób zmienić, mimo że bardzo pragnie uwagi matki. Kiedy
nagle dowiaduje się, że jest chory na ALS, stara się zmienić swoje
dotychczasowe życie na lepsze. W końcu zaczyna żyć tak, jak naprawdę chce, nie
udając nikogo.
Kiedy pierwszy raz natknęłam się na
tę dramę przeglądając Facebook’a czy Tumblr’a, byłam przekonana, że to komedia,
a do bliższego zapoznania się z jej fabułą zachęciły mnie te oto screeny.
Ci,
którzy mnie znają wiedzą, że widok Edka działa na mnie niczym magnes. Jest Ed –
Ushio obowiązkowo ogląda! Nawet jeśli pojawia się tylko w formie figurki.
Ale – uwaga – mimo poważnej, ciężkiej
tematyki, Boku no Ita Jikan to także
komedia! I naprawdę nie żartuję. No dobra, może nie w pełnym tego słowa
znaczeniu, ale zapewniam, że oglądając to, niejednokrotnie się zaśmiałam
(Rikuto jest wbrew pozorom przezabawną postacią, dajcie mu szansę – on potrzebuje
tylko czasu!). Dodatkowo, to chyba pierwsza japońska drama, w której spotkałam
się z tak
wieloma rozmowami o seksie, co swoją drogą też stanowi pierwiastek
komediowy – tym razem Mamoru i Hina, wierni fani FMA (za co z marszu ich
pokochałam – jak ja ich rozumiem!), wiedli w tej sprawie główny prym. Ale nie
jest to głupawa komedia w stylu amerykańskim, o to się nie trzeba martwić. Jest
to serial zrobiony z niezwykłym wyczuciem i smakiem. Autorzy nie próbują nam na
siłę wciskać cebuli do oczu ani pokazywać, jaki to Takuto jest biedny, a świat
taki zły i okrutny. Zamiast tego mamy szansę zobaczyć, jak choroba jest w
stanie odmienić człowieka na lepsze i że można być szczęśliwym, nawet nie będąc
w pełni sprawnym.
Takuto, mimo że jest postacią
fikcyjną, pokazuje swoim postępowaniem, że nie warto tracić ani chwili, nawet
sekundy swojego życia. I że dobrze jest mieć jakiś cel w życiu, nieważne czy
będzie to tylko jeden, czy kilkadziesiąt – ważne, żeby dążyć do niego. Nie
poddawać się i walczyć. Takuto z każdym kolejnym objawem choroby tracił
możliwość robienia czegoś, a więc ciągle tracił i znajdował swoje nowe marzenia.
„Bo ciągle może to robić”.
Bohaterowie są ogólnie ciekawi,
realistyczni, z dobrze zarysowanymi charakterami. Na wszystko reagują
naturalnie, parę razy przyłapałam się na myślach typu: „Ja bym pewnie zrobiła
tak samo”. Megumi, główna postać żeńska nie denerwuje swoim zachowaniem, nie
jest też schematyczna (aż tak) i da się ją polubić. Do Shigeyukiego – to
właściwie rywal Takuto – także można pałać sympatią, bo poza tym, że próbuje
odbić głównemu bohaterowi dziewczynę, jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem.
Mamoru –
najlepszy przyjaciel Takuto i Hina – najlepsza przyjaciółka Megumi –
są z kolei postaciami, których nie sposób nie lubić. Wprowadzają oni sporo
humoru, co jednak nie oznacza, że nie potrafią być poważni. Im także bardzo
zależy na Takuto i życzą mu jak najlepiej. Starają się mu pomóc, jak tylko
mogą, ale nie litują się nad nim, traktują go jak normalnego człowieka – bo przecież
nim jest. Jeśli zaś chodzi o najbliższą rodzinę Takuto, to uczucia co do nich
miałam mieszane, a już na pewno na początku. Rikuto jest obcesowy, momentami
wręcz niemiły, kompletnie nie ma taktu, ale zostaje to później wyjaśnione. I
uwierzcie mi, on nie jest paniczykiem bez problemów, który myśli, za przeproszeniem,
tylko o swojej dupie. Z każdym kolejnym odcinkiem jest coraz lepszy, za sprawą
Takuto zresztą. Ich matka… no cóż, jej długo nie byłam w stanie strawić. Po
pierwsze, do teraz nie potrafię zrozumieć jej toku myślenia. Nie potrafię
zrozumieć, jak mogła tak olać własne dziecko, bo postanowiło ono żyć jak chce.
Podobnie jest z ojcem chłopaków – to taki typowy, surowy pan domu, który nie
toleruje sprzeciwiania się zasadom. Chociaż pokaże też, że jego serce nie jest
tylko mięśniem, które pompuje krew, a oczy nie wyschły jeszcze na wiór.
Bohaterowie są dynamiczni,
przechodzą liczne zmiany, najczęściej dzięki Takuto, który też nie pozostaje
przez całą dramę taki sam. W serialu mamy pokazanych skrajnie różnych ludzi, z
zupełnie odmiennymi sposobami na życie, których jednak łączy jedna cecha –
dobroć. Można to uznać za naiwność;
właściwie nie wierzę, żeby kompletnie nikt
nie był źle nastawiony do Takuto, chociażby w jego pracy. Bo, niestety, zawsze znajdzie
się chociaż jedna osoba, która będzie uważała taką osobę za ciężar. Chociaż z
drugiej strony fakt, że pokazali ludzi życzliwych i przyjaznych pomaga wierzyć,
że ciągle są tacy, którym zależy na drugim człowieku. A to już jest piękne.
Haruma Miura wprost genialnie zagrał
głównego bohatera. Nie było tam żadnej sztuczności czy patosu, z czym często
można się spotkać w japońskich dramach. Miura wspaniale ukazał uczucia Takuto,
jego dylematy, rozterki, problemy i – co ważniejsze – jego ogromną wolę życia,
korzystania z niego. Po którymś odcinku sam jego uśmiech zaczął mnie
doprowadzać do łez.
Reszta aktorów, to jest Mikako Tabe (Megumi),
Takumi Saito (Shigeyuki), Shunsuke Kazama (Mamoru), Mizuki Yamamoto (Hina),
Shuhei Nomura (Rikuto) również widocznie dali z siebie wszystko. Wprawdzie nie
mieli oni tak trudnego zadania jak Miura, bohaterowie, w których się wcielili
nie są tak złożeni, ale swoją pracę wykonali koncertowo i za to powinni dostać
jakiś medal. Z wyżej wymienionych polubiłam najbardziej Kazamę, który
odpowiednio rozluźnił atmosferę, kiedy było trzeba – jego miny są mistrzowskie!
A w duecie z Hiną to już w ogóle jest poezja.
Muzyka nie wyróżniała się niczym
nadzwyczajnym. Oglądałam Boku no Ita
Jikan z dwa miesiące temu i nie potrafię sobie przypomnieć ani jednej
melodii, która tam występowała. Zapamiętałam za to bardzo dobrze tykanie zegara
– świetny pomysł, naprawdę. Dawał on poczucie nieubłaganie przemijającego
czasu, co sprawiało, że wszystko stawało się jeszcze dramatyczniejsze.
Boku
no Ita Jikan jest dramą wartą uwagi, nie tylko ze
względu na tematykę, jaką porusza. Jak się można spodziewać, silnie oddziałuje
na emocje (a już na pewno w moim przypadku) i skłania do pewnych przemyśleń. Oczywiście
płakałam często i to bardzo – szczerze powiedziawszy, nie jestem pewna, czy
obejrzałam coś, co wycisnęło ze mnie więcej łez. W każdym razie, ilość
chusteczek, które zużyłam jest przeogromna. Wprawdzie moim numerem jeden wśród
dram niezmiennie pozostaje Litr Łez,
aczkolwiek Boku no Ita Jikan niewiele
brakuje do postawienia go na równi z historią Ayi.
Informacje:
Produkcja: Hashimoto Fumi, Emori Hiroko, Motomura Tsuguhiro
Reżyseria: Hayama Hiroki, Joho Hidenori
Scenariusz: Hashibe Atsuko
Rok emisji: 2014
Ilość odcinków: 11 (po godzinie każdy)
Gatunki: dramat, okruchy życia
Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 8/10
Gra aktorska: 9/10
Muzyka: 6/10
Ocena ogólna: 9/10
Doberek.
OdpowiedzUsuńWpadłam tu, na chwilkę, po co dowiesz się zaraz, i zauważyłam, że ni ma komentarzy. Skandal, rzecz jasna, więc postanowiłam coś tam naskrobać.
Więc z bólem wyłączyłam 1 opening Fma:b (który nawiasem mówiąc, jest moim ulubionym), co by lepiej lekturę przeczytać.
Powiem tak: zachęciłaś mnie. Nawet bardzo. Jestem w stanie przestać pisać komentarz i wyszukać tytułu u wujka Google, ale nie. Wiem, że nie będę potrafiła tego skończyć ._. A szkoda, żeby tak zakończyć żywot tej dramy, ne?
Swoją drogą, kiedy czytałam tytuł 'Boku...', sądziłam, że chodzi o Bokura ga ita i chciałam już wyłączyć, ale coś mnie ruszyło, aby dokończyć. Jestem zrozpaczona z tego powodu, bo do końca życia (No dobra, może wakacji. Chociaż w zasadzie to też można uznać za koniec życia. Anyway.) będę miała wyrzuty sumienia, że nie zobaczyłam takiej perełki - bo po opisie, za ową uznałam.
Ale. Chcę pochwalić szablon, pani Tsuki ładnie go zrobiła .3. Tyle, że rysunek Niziolka troszku wchodzi na tekst i muszę manewrować, aby linijkę odczytać. Jakimś wielkim kłopotem to nie jest, bo czasami wchodzę tu tylko, żeby się tym pobawić (tia... xD), ale może być ciut problematyczne. Ale grzechem by było na to narzekać bo szablonik piękny. Nie wiem czemu, ale nasunęło mi się stwierdzenie 'Równorzędna wymiana'. Cóż, można tak uznać.
I właśnie. Przejechałam wzrokiem raz kolejny po bloczku tekstu, co by się upewnić, że o niczym nie zapomniałam. I jak to ja - po zdaniu ' Silnie oddziałuje na emocje' coraz bardziej mam ochotę to przeczytać. Uwielbiam wszystkie dzieła, które w jakikolwiek sposób mnie poruszą, i tylko takie szczycą się mianem ulubionych - w moim przypadku. ( za bardzo przyzwyczaiłam się do pisania na komórce i zastanawiałam się czemu jak kliknęłam dwa razy spację nie pojawiła się kropką ._.') Chociaż ja bardzo często płaczę .,. (Wiesz, nie każdy potrafi popłakać się na Special a! ;-;) Anyway. Napisałam co chciałam... Albo nie. Chciałam prosić o zdjęcie półeczki (tia, bardzo lubię na nie patrzeć >.<) i spytać. Mianowicie: mam zamiar kupić Fma i nie wiem czy warto... Spodziewam się nawału miłości do tego tytułu, ale prosiłabym o 'odstawienie' miłości .-.
Bye~
Cieszę się, że cię zachęciłam! :D Boku no Ita Jikan jest perełką, zapewniam :3
OdpowiedzUsuńCo do szablonu - żeby nasz Edziu nie wchodził ci w paradę podczas czytania, wciśnij ctr+ ^^
I uwierz mi, ja też strasznie często płaczę, przeżywam wszystko itd xd Chociaż, przyznam, że na Special A to się raczej śmiałam xD
Zdjęcie półeczki wstawię za niedługo do zakładki "Moja półka" :3 A co do mangi FMA. Dobra, odstawiam miłość, patrzę obiektywnie (a przynajmniej staram się xd): no moim zdaniem warto, bo jeden z najlepszych shounenów ever xd Plus, tłumaczenie Dybały - osobiście jestem fanką jego przekładów, więc dla mnie to jest wielka zaleta :D No i anime troszkę się różni od mangi, więc warto o nią zahaczyć chociażby z tego powodu ^^
No, ja nie żałuję, ciągle do tego zaglądam i wgl xd
Dziękuję za komentarz! *w* I to taki długi~ :3