W tym miejscu pragnę podziękować przewspaniałej Tsuki za to, że zmusiła mnie do obejrzenia niżej opisanego tytułu. Niech Bóg ci to w dzieciach wynagrodzi!
Jakiś czas temu pisałam, że pod żadnym pozorem nie jestem yaoistką. Cóż, ten film… kompletnie nie zmienił mojego nastawienia do tego tematu, ale pokazał mi naprawdę ciekawą i poruszającą historię o poznawaniu samego siebie.
Ho-Jung jest prezenterką radiową,
cierpliwie czekającą na swojego chłopaka, aż ten wróci ze studiów w Paryżu.
Bardzo dobrze dogaduje się z jego rodzicami, właściwie wszyscy oczekują, że
niebawem oświadczy się Ho-Jung. No i w końcu wraca. Jednakże nie sam – wraz z
nim do Korei przylatuje Dong-
Hwa, który w Paryżu był jego współlokatorem i z którym teraz zamierza wspólnie otworzyć restaurację. Ale to by było trochę dziwne (i bądź, co bądź nudne), gdyby wszystko się tak szczęśliwie ułożyło, nie? Won-Jae nie oświadcza się Ho-Jung, a ta przyłapuje jego i Dong-Hwę na czymś, co bynajmniej nie da się nazwać okazywaniem przyjacielskich uczuć dwóch mężczyzn.
Hwa, który w Paryżu był jego współlokatorem i z którym teraz zamierza wspólnie otworzyć restaurację. Ale to by było trochę dziwne (i bądź, co bądź nudne), gdyby wszystko się tak szczęśliwie ułożyło, nie? Won-Jae nie oświadcza się Ho-Jung, a ta przyłapuje jego i Dong-Hwę na czymś, co bynajmniej nie da się nazwać okazywaniem przyjacielskich uczuć dwóch mężczyzn.
I tu zaczyna się główna fabuła – to jak
bohaterowie radzą sobie w zaistniałej sytuacji, uczucia, które nimi targają,
godzenie się z własną naturą. Jednym słowem: dużo, bardzo dużo problemów i trzy
osoby, które muszą się z nimi wspólnie uporać. Należy też wspomnieć, że scen, w
których Won-Jae i Dong-Hwa otwarcie pokazują swoje uczucia jest niewiele, a
właściwie… tylko jedna, zaś świat ukazany w filmie nie jest wyidealizowany –
bohaterowie nie są otoczeni zewsząd gejami, a także homoseksualizm nie jest
czymś na porządku dziennym i nie wszyscy to automatycznie akceptują. Może się
to wydawać normalne, jednak dla mnie to ogromny plus – nie wiem, czy słusznie,
ale zawsze wydawało mi się, że w większości serii yaoi tak to właśnie wygląda.
Akcja filmu idzie równym tempem, bez
żadnych zastojów i z paroma plot twistami – jest to
obyczajówka, a więc wszyscy
fani wartkiej akcji się znudzą, jednakże wielbicielom prozy życia na pewno się
to spodoba. Dla nich film na sto procent nie będzie nużący.
Aktorzy bardzo dobrze odegrali
powierzone im role: wszystko było naturalne, zero sztuczności czy wymuszania.
Jo An świetnie przekazała uczucia i myśli Ho-Jung, która swoją drogą ani razu
nie wydała mi się denerwująca, a nawet ją polubiłam. Oh Min-Seok jako Won-Jae
także odwalił kawał dobrej roboty – jego postać była ciekawa i trudno z
nim nie sympatyzować. Nie został on pokazany w świetle „tego złego, który
zdradził swoją wspaniałą dziewczynę z facetem”, poznajemy go jako osobę, która
dopiero niedawno dowiedziała się, kim jest i ciągle próbuje to zaakceptować.
Ryu Sang-Wok w żadnym wypadku nie odstaje od wcześniejszej dwójki – postać przez
niego odgrywana (to jest Dong-Hwa) tak naprawdę nie wywołuje większych uczuć
czy refleksji, ale zdecydowanie da się go lubić. No i nie jest sztuczny. Na
wspomnienie zasługuje również Yang Eun-Yong, która wcieliła się w Jin-Young –
kolejna ciekawa, aczkolwiek bardzo poboczna postać.
Jednak mimo wszystko współczuję Oh
Min-Seok’owi i Ryu Sang-Wok’owi tej jednej sceny, którą musieli odegrać.
Muzyki właściwie kompletnie nie
pamiętam, a więc myślę, że mogę ją spokojnie uznać za po prostu zwyczajną. Ani
się nie wybijała, ani nie raniła uszu – po prostu sobie była, zapewne
dopełniając niektóre sceny.
No więc tak: Hello My Love mogę polecić przede wszystkim dziewczynom, yaoistkom, które
mają ochotę obejrzeć coś poważniejszego. Z kolei wątpię, że spodoba się to
chłopakom – mimo wszystko jest to film o gejach. Niemniej jednak, zdecydowanie
warto zahaczyć o ten tytuł; mnie osobiście poruszył, a zakończenie jest
świetne. Zaczynając Hello My Love
spodziewałam się raczej komedii, lekkiej i względnie dobrej – dostałam wzruszający
dramat z masą feelsów. Naprawdę warte obejrzenia.
Informacje:
Produkcja: Choi Seung-Ho
Reżyseria: Kim Aaron
Scenariusz: Kim Aaron, Kim Eun-Joo, Kim Ji-Eun
Rok emisji: 2009
Ilość odcinków: film pełnometrażowy (95 minut)
Gatunki: dramat, shounen-ai, okruchy życia
Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 8/10
Gra aktorska: 9/10
Muzyka: 6/10
Ocena
ogólna: 8/10
Ostatnio ciężko idzie mi pisanie czegokolwiek, nad czym mocno ubolewam, ale dobra, udało się xD Za niedługo powinna się pojawić relacja z obozu, na którym byłam - minął już tydzień, a ja myślami wciąż w Zieleńcu xd
Swoją drogą... czy tylko ja mam takie problemy z koreańskimi nazwiskami? -,- To jest strasznie trudne! xd
Spierdalaj z tymi dziećmi, powtarzam. A teraz powtórzę coś innego" A NIE MÓWIŁAM? Chyba nie sądzisz że poleciłabym ci pornola. Heloł, za kogo ty mnie masz... xd No, jak mówię że warto obejrzeć tzn że siadasz i oglądasz bez kręcenia nosem. Naucz ty sie w końcu, młoda. Starszych się słucha nie mówili ci rodzice? Xd teraz zamów sama wiesz co xD i pisz reckę. Chciałabym widzieć te miny ludzi przy jej czytaniu.. xd
OdpowiedzUsuńJa tu z podziękowaniami, a ty, że mam spierdalać. Foch! >.>
UsuńI nie wykorzystuj faktu, że jesteś ode mnie starsza! To tylko trzy lata! XD A jeśli chodzi o tego pornola to wiesz... Z tobą nigdy nic nie wiadomo - tego mnie nauczyły te wszystkie linki, po których mój mózg wysiadał xDDD
Spoko, kupię to w Wawie xD A miny ludzi przy czytaniu recenzji tego też bym chciała zobaczyć xd
Tsuki serio poleciła ci takiego lighta? Jestem w szoku. Myślałam, że ona sypie tylko gejpornolami z rękawa. :o I widzę, że nie zboczyła z misji "zmuszenie Ushio do yaoi". Good job. ^^
OdpowiedzUsuńCo do notki fajnie napisane, chyba się sama skuszę i obejrzę. A koreańskie nazwiska nie są w cale takie trudne. No, może trochę dla początkujących. :D
No widzisz, Tsu nie tylko porno żyje (na szczęście) XD A jej misja ciągle aktualna - ale ja się nie dam! xD Ostatnio nawet sprawdzałam swoje reakcje na arty yaoi i na szczęście nic się nie zmieniło xd
UsuńSą trudne, są! <3